niedziela, 24 kwietnia 2016

2 ROZDZIAŁ

Muzyka w tle.

        Tydzień w szkole minął mi bardzo szybko i nim się zorientowałam była już sobota. Niechętnie obudziłam się z tą myślą. Nie to żebym wolała chodzić do szkoły, ale fakt, że cały dzień musiałam pomagać mamie przy organizowaniu przyjęcia urodzinowego dla taty również mnie nie fascynował. Niestety już wcześniej obiecałam, że nie zrobię sobie żadnych planów na ten dzień. Musiałam dotrzymać słowa, bo nawet jedno spojrzenie mojej rodzicielki zabiłoby mnie, trup na miejscu gwarantowany. Dlatego postarałam się jak najszybciej zwlec z łóżka i pójść do łazienki, aby wykonać poranną toaletę. Wychodząc z wanny, wytarłam się aksamitnym ręcznikiem i na chwilę stanęłam przed lustrem, by przyjrzeć się swojemu ciału. Dużo osób mi go zazdrościło, a ja nigdy nie wiedziałam czemu. Byłam zwykłą nastolatką o przeciętnej urodzie i wyglądzie. Właściwie, zawsze pragnęłam mieć więcej krągłości, a jedyne czego nie chciałam zmieniać to brzuch. Rzeczywiście był płaski i wyrobiony, jednak gdzieniegdzie mogłam mieć ciut więcej, ale nikt nie jest idealny, dlatego zawsze starałam się akceptować siebie taką jaką byłam.
        Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół do kuchni. Przygotowałam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Podczas objadania się jajecznicą, w pomieszczeniu pojawiła się moja mama.
– Hej kochanie, jak się spało?
– Właściwie to dobrze, choć miło byłoby jeszcze trochę pospać – powiedziałam, po czym promiennie się do niej uśmiechnęłam.
– Idę na ostatnie zakupy, a ty masz zacząć sprzątać, zrozumiano? – Pogroziła mi palcem i wyszła.
Nie za bardzo lubiłam sprzątać, ale mieszkałam z rodzicami i musiałam przestrzegać pewnych zasad. Moi znajomi mieli podobnie.
        Zabrałam się za porządki, zacząwszy od salonu. Był największy, więc najwięcej czasu mi się z nim zajęło. Od małego wolałam zaczynać od najcięższego, żeby na sam koniec mieć najłatwiej, a potem cieszyć się triumfem. Włączyłam wieżę, a muzyka rozpłynęła się po całym domu. Przecierając kurze, tańczyłam, wykorzystując chwilę, podczas których byłam sama w mieszkaniu i nikt mnie nie widział. Nigdy nie byłam dobrą tancerką, ale to tak jak ze śpiewaniem. Jeden robi to gorzej, drugi lepiej, ale każdy może, bo nie jest to zabronione.
        Nagle usłyszałam dzwonek, oznaczający, że ktoś postanowił mi przeszkodzić i mnie odwiedzić, bądź moich rodziców. Oczywiście leciała moja ulubiona piosenka, którą musiałam ściszyć, więc troszeczkę się zdenerwowałam. Nie macie kiedy przychodzić – pomyślałam i poszłam otworzyć drzwi. W progu stał Zayn, mój ulubiony sąsiad, taa to był tylko sarkazm.
 – Czego chcesz? – spytałam.
– Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła?
– Pierwsza zadałam pytanie.
– Przyniosłem sałatki, o które prosiła twoja mama moją. Nie wiem dlaczego je zrobiła i dlaczego w ogóle lubi waszą rodzinę, ale nie mój interes.
– Ja za to nie rozumiem czemu jesteś taki arogancki i obrzydliwy – powiedziałam, wziąwszy od Mulata siatki z jedzeniem.
– Ostre słowa, maleńka.
– Dobra, skończ. Zapewne się jeszcze dzisiaj zobaczymy, więc gdybyś mógł nie psuć mi popołudniowej części dnia, byłabym niezmiernie szczęśliwa.
– Zabawna jesteś. – Odwrócił się, po czym jeszcze dodał: – Do zobaczenia. Westchnęłam ciężko i wróciłam do środka. Zaniosłam rzeczy do kuchni, a następnie z powrotem zabrałam się za sprzątanie.
        Skończywszy wycierać wszystkie kurze i układając wszystko tak jak należy, byłam bardzo zmęczona i za bardzo nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Mama już wróciła i zabrała się za gotowaniem, a ja wolałam jej w tym nie pomagać. Miałyśmy szczęście, że tata był od rana na jakiś spotkaniach związanych z wydaniem nowej książki, więc całe szczęście nie mógł się niczego domyśleć. Pojawić się miał dopiero po przyjściu gości. Przynajmniej takie były zamierzenia.
– Idę spotkać się z przyjaciółmi, bo do przyjęcia zostały jeszcze 4 godziny – zwróciłam się do rodzicielki.
– Dobrze, ale postaraj się wrócić wcześniej.
– Najpóźniej za dwie godziny będę.
        Wiedziałam, że Niall jest u Hanny, gdyż mieli robić razem projekt na angielski. Miałam tylko nadzieję, że w niczym im nie będę przeszkadzać. Postanowiłam przejść się spacerkiem, bo daleko nie miałam. Zajęło mi to niespełna 15 minut. Gdy tylko dotarłam zapukałam do jej mieszkania i po chwili mi otworzyła. 
– Hej! Co tu robisz? – zapytała, wpuszczając mnie do środka.
– Skończyłam to co miałam zrobić i zaczęło mi się nudzić, dlatego przyszłam. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam?
– Nie. – Uśmiechnęła się do mnie. – Przed chwilą skończyliśmy i mieliśmy pójść do ciebie żeby ci pomóc. – Zaśmiała się. – Ale jak widać, nie potrzebujesz pomocy.
– Za to potrzebuję odpocząć w miłym towarzystwie.
       W salonie siedział Niall i chował swoje książki do plecaka. Przywitałam się z nim i usiadłam na sofie. Mama Hanny pracowała 6 dni w tygodniu jako fryzjerka, więc prócz niedzieli dziewczyna miała dom dla siebie praktycznie do wieczora. No, pomijając też ten dzień, gdyż miała pojawić się na przyjęciu dla mojego taty, co skutkowało zwolnienie się wcześniej z pracy.
– Chcecie coś obejrzeć? – spytała blondynka.
– W sumie, ja mogę – odpowiedział Horan.
– A co z tobą? – zwrócili się do mnie przyjaciele.
– Jak znajdziecie coś ciekawego to czemu nie.
– Obejrzyjmy „Dzień wagarowicza”! – wykrzyknął Niall.
– Co to jest? – spytałyśmy jednocześnie.
– Typowa amerykańska komedia.
– Może być – stwierdziłyśmy. Niall wyszukał ten film i zabraliśmy się za oglądanie. Uwielbiałam spędzać z nimi czas, nawet gdy tylko siedzieliśmy, obżeraliśmy się popcornem i oglądaliśmy jakieś głupie filmy. Bo prawdę mówiąc ten nie należał do najlepszych. Co prawda momentami był zabawny, ale widziałam lepsze. Wracając do tematu, nie oddałabym ich nawet za największą sumę świata. Byli dla mnie wszystkim. Mogłam na nich liczyć w najgorszych chwilach, wspierali mnie gdy tego potrzebowałam, doceniali moje wyniki związane z koszykówką i doradzali w momencie, w którym chciałam zrobić coś głupiego. Czasami mnie to irytowało, ale kogo nie denerwuje kiedy ktoś wytyka mu błędy. Zapewne prawie wszystkich, jak nie wszystkich takie sytuacje oburzają, ale potem tryskamy dumą, że mamy tak wspaniałe osoby obok siebie, które poświęcają nam tyle czasu i próbują przemówić do rozsądku. A ja właśnie najlepszych na świecie przyjaciół miałam. I wtedy mogłam przechodzić przez najtrudniejsze momenty swojego życia. Niestety...Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo te złe chwilę mogą odmienić moje życie.
        Po skończonym filmie musiałam wracać do domu, aby powoli zacząć się przygotowywać. Niall również musiał już wracać, więc razem opuściliśmy Hannę. Na długo się nie rozdzielaliśmy, gdyż obydwoje mieli być u mnie za jakieś 2 godziny, no i do tego jeszcze Liam. Wróciwszy do domu, poszłam od razu do swojego pokoju. Tam przygotowałam sobie sukienkę i balerinki. Usiadłam przy toaletce, by zacząć się malować. Postawiłam na delikatny, ale widoczny makijaż. Chciałam wyglądać dziewczęco, a nie jak stara malutka. Jak patrzyłam na niektóre dziewczyny, to aż mi się niedobrze robiło. Makijaż nie jest niczym złym, ale przesadzony już tak, albo źle dobrany. Tylko gdy coś takiej powiesz, to zaraz powiedzą, że zazdrosna jesteś. Takie podejście, było, jest i będzie wkurwiające.
      Skończywszy się malować, zabrałam się za ubieranie. Najpierw oczywiście przeprasowałam swoją sukienkę, po czym włożyłam ją na siebie. Do tego dobrałam czarne balerinki i rozczesałam włosy, pozostawiając je proste. Wczepiłam spinkę w kształcie kwiatka i oficjalnie stwierdziłam, że byłam gotowa. Zeszłam na dół do mamy, która rozstawiała ostatnie potrawy na stole. Oczywiście na dworze. Była taka ładna pogoda, że aż żal było z niej nie skorzystać.
– Ślicznie wyglądasz.
– Ty również. – Ubrana była w czerwoną, długą sukienkę z delikatnie wyciętym do kolan bokiem. Wyglądała olśniewająco. Czasami żałowałam, że więcej genów dostałam po tacie.
        W końcu zaczęli przybywać goście, muzyka popłynęła z głośników i wszyscy czekaliśmy na tatę, który oczywiście nas nie zawiódł i niedługo po przybyciu wszystkich, on się pojawił.
– Niespodzianka! – Krzyknęliśmy dumnie, a on ze wzruszenia uronił łzę. Byłam taka szczęśliwa, cieszyłam się jego szczęściem. Wtedy nawet nie myślałam o tym, że w każdej chwili mogłam postawić krok, który wielkim murem mógł mnie od niego oddzielić. Chyba jak naiwna dziewczynka nie zdawałam sobie sprawy ze wszystkich czających się na mnie nieszczęść. Głupie podejście…
        Tańczyłam i bawiłam się w gronie rodziny i przyjaciół nie myśląc o niczym innym, jak o udanej imprezie. Na chwilę musiałam usiąść, bo zaczęły boleć mnie nogi.
– Jak tam się bawisz? – Dosiadł się do mnie Zayn.
– Dopóki się nie zjawiłeś, to bawiłam się wyśmienicie.
– Przepraszam, że ci to popsułem, ale właściwie nie przyszedłem na te urodziny do ciebie, tylko do twojego taty.
– Wyśmienicie! W takim razie po co usiadłeś obok mnie?
– Żeby popatrzeć jak się denerwujesz, to jest naprawdę zabawne.
– Super…
– Serio nie wiem co ja ci zrobiłem, ale nie musisz na każdym kroku pokazywać jak to mnie nie lubisz, rozumiem to. Prawdę mówiąc ja ciebie też nie darzę ogromną sympatią.
– Jesteś dupkiem, traktujesz źle każdą napotkaną osobę dlatego cię nie lubię Malik.
– Ostre słowa. Chciałbym ci tylko jedno wyjaśnić. Traktuję ludzi tak jak oni mnie. Ja się do ciebie nie odezwałem, a ty słysząc plotki zrobiłaś się dla mnie oschła i myślałaś, że ja będę milutki? Zacznij żyć w realnym świecie, gdzie istnieje coś takiego jak „oko za oko, ząb za ząb”, a nie w wyimaginowanej bajeczce, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe.
– Będzie najlepiej jak nie będziemy zwracać na siebie uwagę. – I poszłam. Do domu. Do swojego pokoju. Musiałam przemyśleć jego słowa, bo poniekąd były prawdziwe. Kiedy się przeniósł do naszej szkoły jedyne co wiedziałam na jego temat to to, co gadali inni. Nigdy nie zainteresowałam się tym, aby z nim porozmawiać, bo to czego się dowiedziałam dostatecznie mnie odstraszało.         
        Położyłam się na swoim łóżku i zasnęłam, ale nie na długo, bo po chwili obudziło mnie skrzypienie otwieranych drzwi. Nie zdążyłam się odwrócić, bo ktoś zasłonił mi oczy i mocno objął. Tak, że nie mogłam wyswobodzić się z uścisku. Jedyne co pamiętam to te obślizgłe ręce, które zaczęły mnie obmacywać, rozdzierając ze mnie ubranie. Próbowałam uciec, krzyczeć, ale nie mogłam. Bił mnie przy każdej próbie wezwania pomocy, przy każdej próbie ucieczki. Nie byłam silna, więc długo mu nie zajęło czekanie, aż się poddam. W końcu zrobił ze mną to, po co tu przyszedł. Zostałam jego niewolnicą. Zostałam zgwałcona.
– Trzeba było się tak nie ubierać, księżniczko. 

***

Dam, dam! Pojawił się rozdział. Tak, wiem, w końcu. Przepraszam, ale przez sprawy prywatne nie byłam w stanie go wcześniej dokończyć i opublikować. Mam nadzieję, że się za to nie obrazicie, tylko będziecie chętnie wyrażać zdania na temat tego rozdziału. A co dalej? Najpóźniej za 2 tygodnie się dowiecie! :)